Dbasz o siebie, chodzisz na siłownie , masz dietę i chcesz tego samego dla swojego faceta ? Nie mówisz mu o tym, ale denerwuje Cię jego brzuch ? Martwią Cię jego wyniki badań ? A może po prostu chcesz, aby był kompanem Twojego stylu życia…
Prawda jest taka, że lubimy sobie podobnych. Nie koniecznie w wyglądzie, ale w myśleniu tak…
Denerwuje Cię, kiedy Twój  facet nic nie robi sobie ze swojej nadwagi, być  może otyłości, słabej kondycji. Popija piwko, drapie się po brzuchu z uśmiechniętą miną i dość często żartuje w stylu „Muszę coś w końcu z sobą zrobić, bo mi bęben wywaliło… ”
No ale nie robi!
Problem polega na tym, że bunt na „sałatę ” zaczyna się w momencie, kiedy chodzisz i mu biadolisz. Jeszcze wtedy, kiedy gotujesz coś, czego on z pewnością nie zje. Również najprawdopodobniej wtedy, kiedy kupujesz mu karnet na siłownie i wizytę u dietetyka a  on wolałby kasę na części do auta.
Facet, to facet. Czyli ktoś, kto chce powiedzieć ostatnie słowo, podjąć   decyzję, walnąć  pięścią w stół. To on jest głową domu, więc ma poczucie, że „sałata” zrobi z niego niewolniczego królika swojej „baby” .Nawet biedaczysko nie zdaje sobie sprawy, że to całe poczucie znika wraz z jego poszerzającym się brzuszkiem . Faktem niestety jest, że każdy mężczyzna robi się mniej decyzyjny, labilny i podatny na choroby cywilizacyjne w raz ze spadającym testosteronem niezależnie od wieku a uzależnionym od rozmiaru swojego brzucha. Tak więc powinien zaprzyjaźnić się z „sałata”,  bo jako głowa rodziny powinien być odpowiedzialny przede wszystkim za siebie. Musi mieć siłę „upolować ” zwierzynę dla swoich dzieci, a także stanąć w obronie swojej kobiety. Być przykładem siły i witalności, jak najdłużej.
Niestety mamy czasy, gdzie coraz więcej mężczyzn posiada cechę fizyczną w postaci brzucha, oraz brak motywacji do podjęcia decyzji o schudnięciu i poprawy swojej siły. Także lęk przed głodem.
No właśnie …MOTYWACJA , LĘK…
Mężczyzna lubi zjeść. Lubi mieć poczucie, że jest syty. Uważa, że skoro pracuje, zarabia na dom, jest większy, wyższy i jest facetem, to nie może być  głodny. I to jest droga kobieto, problem, który Ty musisz zrozumieć. Kiedy podasz mu „sałatę” a on Cię z miłości posłucha, to jedząc  będzie odczuwał lęk. Kiedy zaczniesz go ciągać na siłownie, to wierz mi, że jedyne o czym będzie myślał, to …jak najszybciej znaleźć się w szatni ! Długo Twoje pocieszenie nie potrwa.
PRZEKONANIE
Facet musi się przekonać, że „sałata ” na diecie nie istnieje. Co najwyżej, jako dodatek do porządnej porcji obiadu, czy jajecznicy rano. Musi się przekonać, że odchudzając się, może jeść dużo, a nawet więcej niż jadł do tej pory. Przekonanie również o tym, że codzienne piwo, jest dla jego zdrowia katastrofą, musi iść mniej drastycznie. On nie znosi nakazów ani zakazów.
Podejście do tematu zdrowia faceta, to często kontrowersyjny temat i źródło napięć w związku. Kiedy żona zaczyna odchudzać męża może to robić błędnie. Wtedy rzeczywiście jest głodny. Drastyczne podejście do zmiany produktów i stylu gotowania, może uruchomić  u niego chęć ucieczki z domu do baru w tajemnicy.
CO ZROBIĆ ?
Przede wszystkim, musisz zrozumieć, że Twój mężczyzna, pracuje ciężko. Często fizycznie i zmianowo. Może jest biznesmenem, który ma stresu więcej niż na wojnie. Zarywanie nocy poprzez system zmian w pracy, to zachwiania w dobowym rytmie dnia, a ten powoduje stres i tycie. Twoja sałata nic tu nie pomoże. Musisz też zrozumieć, że Twój facet, ma szanse zrobić cudowne efekty, ale tylko wtedy, kiedy mu pomożesz zrozumieć, dlaczego Ci na nim zależy. Nie wyśmiewaj jego brzucha, nie drwij z niego, ani nie wysyłaj na siłę do dietetyka. Nie gadaj mu nad uchem. Oczywiście sprawdzony dietetyk, czy trener jest w tej sytuacji najbardziej pożądana osobą ze względu na wiedzę, czy podejście. Jednak nic na siłę. Szczera rozmowa, bez nacisku bywa lepsza w efektach. Nie próbuj też robić diety sama swojemu facetowi. Nie masz wiedzy na temat jego zapotrzebowania, często bardzo dużego. Jeśli jednak przekonasz go do wizyty u specjalisty, upewnij się, że ten ma wiedzę z zakresu psychodietetyki.  Pokieruje nim tak, aby Twój partner zrozumiał, że nie ma się czego bać. Przedstawi plusy i minusy pracy nad sobą. Być może pozwoli mu spokojnie schodzić z ulubionego piwa, czy smażonych kotletów i słodyczy.
W mojej praktyce bywało często tak, że na konsultacje, czy trening przychodzili zmuszani przez żony mężowie. Robili to trochę dla świętego spokoju, a trochę dla „niby siebie” Niestety efektów nie było, a praca nad sobą kończyła się szybko w momencie, kiedy żona przestawała pilnować, czy jej mąż wstaje rano na trening. Przychodzili też mężczyźni zmotywowani i mieli cudowne efekty.
Impulsy i trwała motywacja bywa różna. Czasami jest to wstyd przed sobą samym, lub wstyd przed otoczeniem z powodu otyłości.  Często złe samopoczucie, zdrowie i irytacja z powodu niedołężności w młodym jeszcze wieku. Impulsem bywa także rywalizacja z kumplem, czy nawet żoną, lub nowy związek. Niekiedy po prostu ściana w postaci zawału serca.
W każdym razie…prawda jest taka, że faceci robią świetne efekty na dietach i w treningu. Lepsze niż kobiety. Jedynym warunkiem jest to, aby kierowani byli  swoją własną potrzebą. Kiedy facet się zawieźmie i sam tego chce, potrafi zrobić więcej i postawi wszystko na jedną kartę. W pracy nad sobą bije na łeb kobietę. Panie mając silna motywację, potrafią podjadać, zawalić weekend i zjeść tabliczkę czekolady przed miesiączką. Zmotywowany facet idzie jak burza .
Tak więc pamiętaj…
Bez wiary potykamy się o źbło słomy. Z wiarą przenosimy góry.
Zanim facetowi postawisz przed nos ” sałatę” , zbuduj jego wiarę w jej siłę i moc.